Gminne Centrum Kultury

POLECAMY:
Blog "Forty i my"

Klub Strzelecki "KALIBER"

Urząd Gminy Terespol

Jesteśmy na FACEBOOK'u
FACEBOOK
BIP
BIP

ECHA PRZESZŁOŚCI CZĘŚĆ XXX

Prawdziwi bohaterowie to wbrew popkulturze nie ludzie posiadający nadnaturalne zdolności lub magiczne przedmioty. Prawdziwi bohaterowie to ci, którzy wznoszą się ponad swoje słabości, w obliczu zagrożenia poświęcają się dla innych i trwają przy swoich ideałach, czasem płacąc za to najwyższą cenę. Taką osobą był i jest kapitan Wacław Radziszewski, nazywany także „ostatnim obrońcą Twierdzy Brześć”.

Wacław Radziszewski urodził się 15 maja 1898r. w Rudzie Guzowskiej na Mazowszu. Od lat młodzieńczych działał w polskim ruchu niepodległościowym. Od 1916r. należał do Polskiej Organizacji Wojskowej. Jako ochotnik wstąpił do powstającego Wojska Polskiego. Po ukończeniu Szkoły Podchorążych Piechoty, jako podporucznik walczył w wojnie polsko – bolszewickiej. Służył w 31. Pułku Strzelców Kaniowskich. Wykazał się męstwem na froncie, szczególnie podczas obrony Zamościa. W listopadzie 1918r. brał udział w rozbrajaniu Niemców w Warszawie. W 1922r. został przeniesiony do rezerwy. Za zasługi w wojnie z bolszewikami otrzymał Krzyż Virtuti Militari V Klasy oraz folwark Worotynicze koło Kobrynia na Polesiu. Do czynnej służby wojskowej powrócił w 1932r. Przez pewien czas pełnił funkcję komendanta powiatowego Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego w Prużanie. Następnie awansowany na kapitana objął w 1936r. stanowisko komendanta szkoły podoficerskiej, a później dowódcy kompani 82. Pułku Piechoty w Twierdzy Brzeskiej. Wrześniowe dni 1939r. stały się czasem jego bohaterskiej epopei.

Kapitan Wacław Radziszewski znalazł się wśród ok. 4 tysięcy żołnierzy tworzących Zgrupowanie „Brześć” i mających bronić twierdzy przed zbliżającymi się wojskami niemieckimi. Dowodził batalionem marszowym 82. Pułku Piechoty na odcinku północno – wschodnim i wschodnim, między Bramami Brzeską i Kobryńską (Przedmoście Kobryńskie). W dniach 13 – 16 września Zgrupowanie „Brześć” stawiało dzielny i skuteczny opór przeciw przytłaczającym siłom wroga. Wobec strat i braku jakichkolwiek szans na wygraną wieczorem 16 września zapadła decyzja o opuszczeniu twierdzy i wycofaniu się. Batalion kpt. W. Radziszewskiego osłaniał odwrót głównych sił zgrupowania. Sam nie zamierzał wypełnić rozkazu. Postanowił zostać i walczyć dalej, zaś swoim podkomendnym zezwolił na ucieczkę. Żołnierze widząc postawę dowódcy pozostali razem z nim.

Pod osłoną nocy 17 września opuścili swoją dotychczasową pozycję i po przekroczeniu linii kolejowej zajęli Fort „Sikorskiego” (dawny Fort „Graf Berg”). Dopiero po dwóch dniach niemieckie patrole zauważyły ich obecność w forcie. Okupanci wysłali parlamentariuszy z propozycją poddania się. Kapitan W. Radziszewski odrzucił ją. 20 września Niemcy zablokowali fort i otoczyli haubicami. Systematyczny ogień nie przyniósł polskim obrońcom większych strat. Tego samego dnia gen. H. Guderian przekazał ten „niewygodny” problem stronie radzieckiej. Wieczorem 22 września po silnym ostrzale artyleryjskim do fortu bezskutecznie próbowały się wedrzeć dwa opancerzone samochody. Jeden został trafiony przez Polaków, drugi wylądował w rowie. Jeszcze tego samego dnia nasi żołnierze skutecznie odparli trzy szturmy radzieckiej piechoty, zadając spore straty przeciwnikowi. Kolejne próby zdobycia fortu 24 i 25 września również nie przyniosły rezultatów. Za każdym razem polscy obrońcy stawiali zaciekły i efektywny opór. 26 września Sowieci użyli wreszcie ciężkiej artylerii i podjęli zmasowany atak. Oddział kpt. W. Radziszewskiego poniósł dotkliwe straty, ale zdołał utrzymać pozycję. Wieczorem pojawili się radzieccy parlamentariusze, ale i tym razem dowódca nie przyjął warunków kapitulacji. Nocą zebrał resztki swoich ludzi. Ich sytuacja była beznadziejna. Zapasy się wyczerpały i dalsza walka nie miała już sensu. Podziękował za służbę i polecił by na własną rękę próbowali wydostać się z oblężenia. W forcie pozostawiono tylko ciężko rannych. Kapitan opuścił pozycję jako jeden z ostatnich.

Szczęśliwie przedarł się do wsi Muchawiec gdzie od jednej z mieszkanek otrzymał cywilne ubranie. Pozbywszy się dokumentów, ruszył do Kobrynia. Na miejscu odnalazł swoją żonę i córkę. Wkrótce potem został schwytany przez sympatyzujących z komunistami białoruskich chłopów, którzy pobiwszy go dotkliwie wydali Sowietom. Do połowy października 1939r. był przetrzymywany w więzieniu NKWD, ulokowanym w pozostałościach dawnego klasztoru brygidek na terenie Twierdzy Brzeskiej. Następnie przetransportowano go do obozu w Kozielsku. 15-go lub 16-go kwietnia 1940r. trafił do Katynia, gdzie został zamordowany strzałem w potylicę przez pluton egzekucyjny NKWD. Jego mogiłą tak jak tysięcy innych polskich patriotów stał się bezimienny dół wykopany w katyńskim lesie.

Kapitan Wacław Radziszewski jak ongiś porucznik Ordon miał swoją redutę. Jednak nie utrwaliło go pióro wieszcza dające nieśmiertelną chwałę w pamięci potomnych. Walczył gdy już nie musiał. Bronił skrawka ukochanej Ojczyzny w postaci nic już nie znaczącego fortu. Stawił opór niemieckiemu i sowieckiemu agresorowi. Honorem, nieugiętością, poświęceniem i wiernością odzwierciedlał etos Polskiego Żołnierza. Mimo, że spotkał go tragiczny oraz niespodziewany koniec, pozbawiony splendoru śmierci na polu bitwy, poprzez swoją postawę pozostaje bohaterem. I pozostanie nim na zawsze, nawet wtedy gdy my współcześnie żyjący przestaniemy pamiętać o jego dokonaniach.

CZEŚĆ, CHWAŁA I PAMIĘĆ BOHATEROM!!!

Opracował: Dominik Litwiniuk