Listopad to miesiąc zadumy nad sensem życia, jego przemijalnością oraz nad wiecznością. Przypomina nam, że jako kruche, śmiertelne istoty jesteśmy włączeni w odwieczny cykl przemijalności. Rodzimy się, żyjemy i umieramy. Wierzymy jednak, że podobnie jak Natura odrodzimy się do nowego, innego życia. W tym czasie częściej niż zwykle odwiedzamy cmentarze.
W Koroszczynie naprzeciw świetlicy wiejskiej znajduje się wzniesienie. Było to prawdopodobnie cerkwisko – miejsce gdzie w przeszłości stała unicka i prawosławna cerkiew. Świątynia istniała od lat 70-tych XVI w. do I pierwszej wojny światowej. Otaczały ją mogiły mieszkańców oraz żołnierzy z Dywizji K. Sierakowskiego, którzy stoczyli bitwę pod Terespolem w 1794 r. z wojskami rosyjskimi dowodzonymi przez gen. A. Suworowa. Dziś z cmentarzyska pozostały jedynie dwa groby umiejscowione za dumnie wznoszącym się Pomnikiem Niepodległości.
Pierwszy to prawosławny metalowy krzyż z półksiężycem zwróconym rogami do góry. Dwa połączone symbole niosą ze sobą bogatą treść. Oznaczają zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią – naszą nadzieję na zmartwychwstanie, a także eucharystyczny kielich z krwią Zbawiciela zmazującą ludzkie winy. To również znak zwycięstwa naszej wiary nad pogaństwem. W tym prostym zestawieniu wyraża się cała wiara w życie wieczne. Każdy kto spoczął pod krzyżem, odszedł z taką nadzieją i obietnicą. Kilka lat temu krzyż został odnowiony.
Drugi, żeliwny nagrobek należy do obrządku łacińskiego. Posiada formę stojącego, prostokątnego postumentu na trzech kamiennych schodach, zwieńczonego krzyżem. Postument posiada profilowany cokół i przykrywa go podwójny namiotowy daszek z profilowanym gzymsem. Cały front zajmuje tablica przypominająca kształtem krzyż. Na boku po prawej stronie widnieje zwrócona ku górze pochodnia – symbolizująca życie wieczne. Uwagę również zwraca przepiękny, kuty krzyż, którego ramiona wypełnia ażurowy, geometryczny ornament. Krzyż dodatkowo zdobi pięć podwójnych kwadratów (na końcach belek, na skrzyżowaniu oraz w dolnej części pionowej belki). Figury geometryczne nawiązują do pięciu ran Syna Bożego (głowa, bok, ręce i stopy), które są źródłem naszego życia i zdrojem „wody żywej”. Podstawę krzyża stanowią połączone ze sobą bokami cztery smukłe okienka zakończone ostrymi łukami. Warto wspomnieć, że tradycja kutych krzyży sięga początku XVIII w. i była popularna głównie na Kurpiach i Podlasiu. Powszechność i bogactwo form osiągnęła w XIX w., a na pocz. XX w. zaczęła zanikać.
Żeliwny nagrobek pochodzi prawdopodobnie z II poł. XIX w. i jest związany właścicielami Koroszczyna – rodziną Kuczyńskich. Umieszczona bowiem nań tablica nie zawiera żadnych konkretnych informacji. Jej treść stanowi jedynie prośba o modlitwę za duszę męża i ojca. Wydaje się być bardziej znakiem pamięci niż miejscem pochówku konkretnej osoby. Franciszek Kuczyński – pierwszy właściciel (zm. w 1860 r.) spoczywa na cmentarzu przy ul Lipowej w Lublinie. Jego syn i następca Edward Michał prawdopodobnie również (zmarł w 1882 r. w Lublinie) tam spoczywa. Być może zbyt duża odległość między Koroszczynem, a Lublinem spowodowała postawienie tego „pamiątkowego” grobu.
Anonimowość obu nagrobków nadaje im bardzo symboliczny wymiar. Jawią się jako znaki wiary w zmartwychwstanie oraz mistyczne punkty przejścia z jednej rzeczywistości do drugiej, tej lepszej. Wyrażają także nadzieję na pamięć o zmarłych wśród nas żyjących. To swoiste horacjańskie NON OMNIS MORIAR – NIE WSZYSTEK UMRĘ! Tak! Pamiętamy o tych co odeszli. Pamiętamy, że nasza doczesna egzystencja jest tylko pielgrzymką i pewnym etapem. I również wierzymy, że po śmierci nie znikniemy całkowicie, że osiągniemy nieśmiertelność, pozostając jednocześnie w pamięci następnych pokoleń.