Był owocem błyskotliwej, polskiej myśli inżynieryjnej. Miał odmienić oblicze lotnictwa II RP. Zachwycał, chociaż jego początki okazały się trudne. Samolot, który przeszedł do legendy – PZL.37 „Łoś”.
W latach 30-tych XX w. lotnictwo wojskowe potrzebowało nowoczesnych samolotów bojowych. Używane do tej pory holenderskie Fokkery były już przestarzałe i nadawały się jedynie do celów szkoleniowych. w odpowiedzi na to dwóch inżynierów z Polskich Zakładów Lotniczych Jerzy Dąbrowski i Piotr Kubicki opracowało jesienią 1934r. projekt całkowicie metalowej, dwusilnikowej maszyny. Tak powstał PZL.37 „Łoś” – niezwykle szybki średni bombowiec o smukłej i aerodynamicznej sylwetce, z chowanym podwoziem i rozbudowaną mechanizacją skrzydeł.
Prototypowy egzemplarz został zmontowany na początku grudnia 1936r. 13 grudnia pilot doświadczalny Jerzy Widawski odbył pierwszy lot nad Okęciem. W ten sposób rozpoczęła niezwykle ciekawa choć krótka historia „Łosia”. Po pierwszym teście odbyły się kolejne. Niektóre loty zakończyły się tragicznie z powodu usterek. Mankamenty, głownie związane z blokowaniem się sterów, usunięto.
Bombowiec został zaprezentowany na targach lotniczych w Belgradzie oraz Paryżu, gdzie zachwycił zachodnich ekspertów. Kilka krajów jak Hiszpania, Bułgaria, Turcja złożyły na niego zamówienia. W 1938r. ruszyła produkcja. Do wybuchu II wojny światowej wojsko polskie posiadało około 90 sztuk „Łosi”, których większa część wymagała uzbrojenia.
Osiągi bombowca robiły wrażenie. Osiągał prędkość ponad 400 km/h, a w locie nurkowym ponad 500 km/h. Z pełnym ładunkiem jego zasięg wynosił 1500km, pusty zaś mógł przebyć około 2500 km. Załoga składała się z czterech osób: dowódcy-obserwatora, pilota oraz dwóch strzelców pokładowych. Był malowany na kolor oliwkowy (od góry) i jasnoniebieski (od spodu). Biało-czerwone szachownice rozmieszczano symetrycznie na usterzeniu pionowym oraz skrzydłach. Na kadłubie widniała biała cyfra – nr samolotu w danej jednostce bojowej, a obok czasem umieszczano godło danej eskadry.
Krótka historia „Łosi” wpisała się także w dzieje naszej gminy. Tuż przed wybuchem II wojny światowej z Okęcia do Bazy Lotniczej Małaszewicze dyslokowano 220. Dywizjon Bombowy oraz Eskadrę Ćwiczebno-Bombową, które posiadały 29 samolotów: 221. Eskadra Bombowa – 11, 222. Eskadra Bombowa – 9 i Eskadra Ćwiczebno-Bombowa – 9. Dodatkowe 2 należały do Kierownictwa Zaopatrzenia Lotnictwa. Były to egzemplarze głównie w wersji A i A bis oraz kilka w wersji B. Przeniesione do Małaszewicz maszyny miały być dozbrajane przez grupę pracowników PZL kierowanych przez inż. M. Bużora.
Początek końca epopei „małaszewickich” bombowców rozpoczął się 1 września 1939r. Od tego dnia rozpoczęło się regularne bombardowanie lotniska. W wyniku trzech porannych nalotów całkowitemu zniszczeniu uległy 3 „Łosie”, a kolejne 4 zostały uszkodzone w różnym stopniu. Pozostałe 25 wraz z innym sprzętem rozprowadzono wokół bazy i zamaskowano. Czwarte, popołudniowe bombardowanie przyczyniło się do unieruchomienia kolejnych trzech maszyn. 2 września sprawne bombowce postanowiono ewakuować na wschód kraju – do Żabczyc w rejonie Pińska oraz do Kuplina w powiecie prużańskim. Pozostałe z najmniejszymi uszkodzeniami naprawiano na miejscu (wśród nich znajdowały się 2 z 221. EB i przynajmniej 1 z 222. EB). W międzyczasie uzupełniono 222. Eskadrę Bombową nowymi samolotami, które prawdopodobnie ewakuowano, stąd wzrost liczbowy maszyn w jednostce w stosunku do stanu z 1 września. 4 września 221. Eskadry Bombowej wykonała jedyny lot bojowy, dokonując rozpoznania w kierunku na Łomżę. Z odesłanych na Wschód „Łosi” 4 przekazano w ciągu kilku następnych dni przekazano do innych eskadr. Nocą z 6 na 7 września ewakuowano do Koroszczyna większość personelu bazy lotniczej. Pozostawiono jedynie niewielką załogę, mającą obsługiwać przylatujące samoloty.
W tym miejscu warto wspomnieć, że jednym ze zniszczonych na małaszewickim lotnisku „Łosi” był egzemplarz o nr. 72.111 lub 72.112 (posiadający na dolnych płatach skrzydeł oznaczenia 205 N). Na kadłubie zaś miał godło w postaci gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy i „5” (nr porządkowy). Bombowiec ten należał do 212. Eskadry Bombowej (dawnej Nocnej Eskadry Bombowej). Brak jest informacji wyjaśniających okoliczności pojawienia się tego samolotu. Model (w skali 1:48) wspomnianego „Łosia” można oglądać na eskpozycji w Dziele Międzyfortowym Kobylany I.
Po 12 września niemal doszczętnie zrujnowana Baza Małaszewicze została opuszczona przez Polaków. Ostatnich ewakuowano żołnierzy z obrony przeciwlotniczej. Saga „naszych” bombowców trwała zaś nadal.
14 września nalot Luftwaffe zniszczył kilka „Łosi” z 222. Eskadry Bombowej, które dotarły już na lotnisko Hutniki (koło Brodów obecnie na płd. Ukrainie). Dodatkowo jeden rozbił się w okolicach tej miejscowości. W międzyczasie 3 z 221. Eskadry Bombowej zostały przekazane jako uzupełnienie dla Brygady Bombowej. Pozostałe samoloty z tej eskadry planowano 17 września przesunąć z Pińska na lotnisko zapasowe w Kopczyńcach (obecnie płd. Ukraina). Udało się to tylko jednemu bombowcowi. Drugi o nr „10” (załoga: ppor. obs. Józef Długosz, ppor. pil. Michał Sobański, kpr. Matusiak i st. szer. Kołodzik) zabłądził i wylądował na terenie ZSRR, gdzie wszyscy zostali złapani, a samolot przejęto. Trzeci zaś (załoga: por. pil Lucjan Brzostowski z dwoma mechanikami kpr. Stefanem Pietrzakiem i szer. Józefem Czarnockim) rozbił się pod Pińskiem tuż po starcie.
Do 18 września na zapasowych lotniskach (Pińsk i Małopolska Wschodnia) znajdowało się jeszcze 11 „Łosi” z Małaszewicz. Ostatecznie do Rumunii zdołano ewakuować 7. Jeden został zestrzelony przez sowietów i rozbił się w rejonie Zbaraża, a losy pozostałych 3 są nieznane.
Jako ciekawostkę trzeba dodać, iż Niemcy wykorzystali wraki z naszego lotniska w propagandowym filmie (z 1941r.) pt. „Kampfgeschwader Lützow”, a 2 „małaszewickie” bombowce wpadły w ręce armii radzieckiej (jednym z nich był wspomniany wyżej egzemplarz z nr „10”).
PZL.37 „Łoś” – samolot legenda, który wpisał się na stałe w dzieje polskiego i światowego lotnictwa. To także symbol walki z niemieckim najeźdźcą, niwelujący gorycz porażki września 1939r. Jego krótka epopeja stała się też elementem historii i dziedzictwa naszej gminy. Dziś szczątki tych wspaniałych bombowców to skarby zakopane w ziemi oraz relikty mogące wypełnić białe plamy w burzliwych wojennych losach samych maszyn oraz Polski.
Opracował: Dominik Litwiniuk